Artystą jest.
Artysta to ciągle wymykający się definicji „dziwak”, który drażni, wprawia w zakłopotanie, ale też, co dobre, siłą sztuki niweluje rutynę codzienności. Artysta objawia się różnie: normalnie, zauważalnie, skrycie, burzliwie, skandalicznie, wirtuozersko, terapeutycznie i rzec by można bezobjawowo. Bywa, że sam dla siebie i odbiorcy jest „intelektualnym” zagrożeniem. Fachowcy od sztuki często definiują artystę pokrętnie. Sublimują, by brzmiało „ładniej” niż w rzeczywistości jest. Artysta to nie praca od-do, to nie z dumą noszony na piersi identyfikator, nie administracyjny stan pieczęcią przybity, czy przez znawców wystawiona laurka. To kim on jest? To proste, dla mnie to Bogdan Wojtek Bartkowski, zwany przeze mnie i wielu Bartkiem.
Tak sądzę, bo jego osobowość, twórczość nie są pokrętną spekulacją, która udowodnić ma, że artystą jest, a efekty pracy, to dzieła. To pasja, spontaniczność, energia, która czyni rumieniec życiu. To nie pozór, poszukiwanie miejsca w encyklopedii, szeroko rozstawione łokcie w gronie koleżanek i kolegów po fachu, by znaleźć się na podium. To oddech, prosta potrzeba nadania sensu bycia, i nim zarażenia innych. To permanentna, spontaniczna, twórcza potrzeba zapisania, zmaterializowania nagromadzonej energii, przemyśleń, odnalezienia przede wszystkim siebie w tłumie, natłoku „ważnych” spraw. Po swojemu poznawanie i opisywanie świata.Zazwyczaj w scenerii mroku Bartek schodzi do swojej świątyni sztuki. Choć bliżej mu piekła niż nieba, bo w piwnicy. Skoro piekło to kocioł, kocioł, w którym warzy i rozważa swoją sztukę. Przygotowuje, opracowuje recepty artystycznej magii. Piekło to grzech. Więc grzeszy, bo podobnie wychodzi z założenia, jak w filmie Różewicza „Piekło i Niebo”, w którym bohaterowie doświadczają, że niebo jest nudne. Piekło to żar, wielkie kontrasty emocji, wszelkie doświadczanie. Więc ciągle podgrzewa twórczą atmosferę. Bez artystycznego grzechu byłoby mdło.Każde dzieło ma swoje źródło w rzeczywistości. Dzieło to sformalizowana myśl, przeżycie, ekspresja, wrażenie, refleksja, plastyczny i emocjonalny gest. Próba odkrywania, zamalowywania białych plam, nieodkrytych miejsc sztuki. Bartek eksperymentuje, próbuje, poszukuje, zamienia zwykłą rzecz, zdarzenie, przedmiot, odpad, nie jeden by rzekł śmieć, w sztukę. Jednak to nie moc podpisanego cyrografu. To pracowitość, wrażliwość, i co najważniejsze, już wspomniane, pasja. W sztuce niemal wszystkim się przejmuje, i wszystko Go obchodzi. Zauważa drobiazg przez innych ominięty, a dla niego jest odkryciem, powodem by działać. Zazdroszczę. Rutyna życia stępia naszą wrażliwość. Rytuały codzienności powszednieją, stają się banałem, są nijakie. Jego dziecięca wrażliwość nie pozwala na to, by kawałek drewna, papieru, zaschniętej farby, zapomniana technika, niekiedy „egzotyczne” medium, czy narzędzie było dawną przeżytą, nikomu niepotrzebną historią. We wszystkim widzi piękno i ze wszystkiego potrafi uczynić wartość. Kiedy byliśmy dziećmi nie mieliśmy dystansu do rzeczywistości, nie byliśmy nadymani, obrażeni na świat, bo jest garbaty. Może nie potrafiliśmy zdefiniować piękna, bo było to niepotrzebne, a dlatego niepotrzebne, bo liczyło się przeżycie, uniesienie... Im człowiek starszy, tym bardziej zniża lot, czuje krępującą odpowiedzialność za świat. Dorastamy, polerujemy swój byt, by błyszczał. Zaślepieni jego blaskiem gubimy sens istnienia. Ginie nasza dziecięca radość, która dla innych to przejaw nieodpowiedzialności, beztroski, swobody działania. „Czemu nie” staje się trudne. Tacy, jacy jesteśmy, jako dorośli to wymóg, ale często nie nasz. Zanurzeni w codzienności zapominamy oddychać, a już dawno powinniśmy się wynurzyć. Czas na powierzchnię. Tym bardziej, kiedy wiele spraw jest już za nami. Marzymy, bo gdzieś daleko jest lepiej. Szukamy, pragniemy świeżości, wstrząsu, odbicia, zbłądzenia w wyznaczonych trasach, wyskoczenia z kolein. A wystarczy tak niewiele, jedno spojrzenie, chwila zatrzymania, zadumy. By się unieść, nabrać rumieńców, wyleczyć się z fantomowego, somatycznego egzystencjalnego bólu, nudy codzienności wystarczy zauważyć, spojrzeć na sztukę Wojtka, Bogdana Bartkowskiego zwanego Bartkiem.Odlecimy …Prof. Waldemar J. Marszałek